My, dzieci z dworca Zoo Christiane F. 1981 R 2 godziny 5 minut. Przejdź na stronę filmu Kiedy premiera My, dzieci z dworca Zoo? W bazie Upflix.pl film został po raz pierwszy zarejestrowany 2020-10-01

Ogółem film był do przeżycia, osobiście oceniłam go na 'dobry'. Jednak to zakończenie było takie nagłe, niespodziewane, że szok. Ominęli naprawdę baardzo dużo, czas tracili za bardzo na pokazywanie miasta, na początku jazdę pociągiem i pokazywaniem właściwie otoczenia i sam koncert Dawida Bowie. Ile scen by zdążyli więcej ująć? Naprawdę sporo rzeczy zostało ominiętych - choćby odwyk w dobrani całkiem dobrze. Główna bohaterka była podobna do samej Christiane; była bardzo szczupła, tak jak i ona i ogólnie można było ją przeżyć. Osobiście ją nawet polubiłam. ;).. no jak to każdy film, no cóż - musieli trochę ominąć, bo książka jest spora, a wszystkiego na pewno by w 2-godzinnym filmie nie jak Wy sądzicie?

„My, dzieci z dworca ZOO” -Christiane F. Wszyscy spotykamy się na co dzień z groźnie brzmiącym, wszechobecnym słowem: „narkotyk”. Powoli stał on się nieodłącznym elementem naszego świata, takim samym jak alkoholizm… Zdajemy sobie sprawę z groźby, jaką niesie biały proszek, a
Słynny krytyk filmowy Robert Ebert napisał w 1982 roku, że My, dzieci z dworca Zoo to jeden z najbardziej przerażających filmów, jakie dane mu było obejrzeć w swoim życiu. Historia o nieletnich Niemcach umierających z przedawkowania narkotyków musiała robić w dniu premiery na widzach piorunujące wrażenie, aczkolwiek wydaje się, że równo czterdzieści lat po pierwszych kinowych seansach nie niesie już za sobą takiej zaczęło się w Berlinie Zachodnim w roku 1978, kiedy to przed jednym z sądów toczył się proces przeciwko mężczyźnie oskarżonemu o korzystanie z usług niepełnoletnich prostytutek w zamian za narkotyki. W roli świadka na rozprawie pojawiła się szesnastoletni Christiane Felscherinow, która swoim zachowaniem od razu zwróciła uwagę dziennikarzy z magazynu Stern. Kai Hermann i Horst Reick na tyle zainteresowali się losem dziewczyny, że z pierwotnie zaplanowanego dwugodzinnego wywiadu pozostało znacznie więcej – setki minut nagrań spisanych w formie książki, która od razu po premierze wzbudziła mnóstwo kontrowersji. Na fali popularności pojawiła się szansa na ekranizację opowieści Christiane F., której reżyserem został debiutujący na wielkim ekranie Uli Edel. Wcześniej miał okazję realizować tylko krótkometrażówki i projekty dla telewizji, a tu pojawiła się okazja od razu do zmierzenia się z trudnym, zwłaszcza pod względem emocjonalnym, materiałem. W końcu mowa o historii młodych osób, które z tygodnia na tydzień staczały się na samo dno społecznego piekła, gdzie za pokarm służyły narkotyki, zaś za walutę – ich własne przeciwieństwie do tegorocznego serialu My, dzieci z dworca Zoo, Edel w głównych rolach obsadził naturszczyków będących w tym samym wieku, co ich literackie pierwowzory. Wcielająca się w narratorkę i najważniejszą bohaterkę Natja Brunckhorst miała na planie filmowym czternaście lat. Jej wygląd robił piorunujące wrażenie – nakładany mocny makijaż tylko podkreślał dziecięcość twarzy, a pożyczane od filmowej matki buty na obcasie uwydatniły drobną posturę, tak bardzo absurdalnie prezentującą się na tle obskurnego dworca kolejowego, zasyfionych toalet i szaroburych ulic, na których czekała na kolejnych na podstawie rozwoju fabuły dosyć łatwo można rozpisać trajektorię losów protagonistki – od rozbitego domu na obrzeżach Berlina przez uczęszczaną dyskotekę Sound aż do opustoszałych parkingów razem z obleśnymi klientami – to często brakuje związku między kolejnymi scenami, jak gdyby materiał był zbyt obszerny, przez co scenarzyści musieli często korzystać z nożyc, wycinając kolejne istotne elementy całości. Najlepiej to widać w kontekście sfery psychologicznej, prawie całkowicie pominiętej przez reżysera. Bardzo rzadko postacie mówią o swoich emocjach. Dochodzi do tego tylko w najbardziej kryzysowych sytuacjach, gdy są na narkotykowym głodzie i potrzebują choćby jednej dawki, dzięki której mogliby „normalnie” funkcjonować. Z drugiej strony wspomniana wyżej taktyka przynosi Edelowi zaskakujące, bardzo pozytywne efekty. Na przykładzie serialu My, dzieci z dworca Zoo widać dokładnie, jaka „moda” obecnie panuje wśród twórców – na potęgę eksploatuje się muzykę, którą usilnie próbuje się budować napięcie i wzbudzać emocje wśród widzów. Cisza jest zabiegiem prawie że zapomnianym. Tymczasem w filmie z 1981 roku w zasadzie nie mamy do czynienia z podłożoną ścieżką dźwiękową. Prawie każda wykorzystana piosenka, poza Heroes Davida Bowiego (chociaż słynny artysta wykonuje „na żywo” inny utwór ze swojego repertuaru) pochodzi ze świata przedstawionego. Uli Edel stawia na dźwięk diegetyczny, przez co w kluczowych momentach, na przykład w trakcie drastycznie pogarszającego się zdrowia Christiany wskutek zażycia narkotyków, panuje cisza. Odbiorcy nie są bombardowani kolejnymi bodźcami, pozostają sam na sam z cierpiącymi nieletnimi. Gdy doda się do tego jeszcze chłód bijący z niebieskoszarych kadrów, powstaje niesamowity efekt – forma pomaga w odzwierciedleniu atrofii uczuć i alienacji doznawanej przez obserwowane dzieci z dworca Zoo to szalenie trudny do sklasyfikowania film. Z jednej strony można odnaleźć w dziele Edela paradokumentalny styl, ciągoty do obserwacji pozbawionej moralnej oceny bohaterów. Reżyser woli podglądać aniżeli kreować i narzucać komuś własną wizję. Chce naturalistycznie oddać zgniliznę świata przedstawionego, przez co ustawia kamerę w taki sposób, by z lubością rejestrować wymioty Christiny albo strzykawki regularnie wbijające się w jej wątłe żyły. Artysta w kontrowersyjny (według mnie przesadzony) sposób pokazuje nagie ciała nieletnich, czego robić nie powinien niezależnie od podejmowanego tematu. Odważnym krokiem było zatrudnienie naturszczyków: na pewno młode twarze dodają realizmu, ale brak umiejętności aktorskich obnaża ubogie dialogi. Niektóre zachowania nastolatków wyglądają na totalną amatorszczyznę, a nie odgórnie zaplanowane działania. Również pod kątem technicznym ujawniają się zabawne braki. Scena „odwyku” Christiny i jej chłopaka przypomina kino klasy B, a ich pierwszy stosunek jest fatalnie niemieckiego reżysera dalekie jest od socjologicznych wycieczek, twórcy zależy na swoich bohaterach, nie na interpretacjach znanej mu rzeczywistości, niemniej jednak nie sposób pominąć również tego aspektu jego filmu. Choć film My, dzieci z dworca Zoo jest historią o zgubnym wpływie narkotyków, to w tle przewija się depresyjny Berlin Zachodni. Niby za murem znajduje się gorszy świat, a to na często uczęszczanym dworcu znajdują się tabuny nastolatków, którzy mieli mieć przed sobą świetlaną przyszłość, a poprzez brak perspektyw i dojmujące poczucie beznadziei pogrążyli się w odmętach nałogu. Uli Edel specjalnie zatrudnił prawdziwych narkomanów i prostytutki, by udowodnić, że tuż pod nosem szybko bogacących się mieszkańców metropolii tworzy się drugi świat oparty na innych zasadach, zamieszkały przez ludzi z różnych względów wypchniętych poza dzieci z dworca Zoo jest filmem, który pod wieloma względami źle się zestarzał. Mimo to seans czterdzieści lat po premierze nadal przynosi bolesną prawdę na temat straconej części berlińskiego pokolenia, któremu nie dane było odnaleźć szczęścia na swojej drodze. Wydaje się, że Uli Edel swoim dziełem wyważył pewne drzwi dla kolejnych produkcji, w których jeszcze mocniej i dosadniej eksploatowano wątek zgubnego wpływu narkotyków na ludzki organizm. Warto docenić niemiecką produkcję, niezależnie od efektów końcowych, za szczerość i odwagę w podejmowaniu trudnych tematów. Reklama. My, dzieci z dworca ZOO to dokumentalna książka będąca zapisem rozmów z Christiane F., nastoletnią narkomanką z Berlina Zachodniego. Ukazuje życie młodzieży uzależnionej od narkotyków, dla których najłatwiejszymi sposobami na zdobycie pieniędzy są prostytucja i kradzież. Dziennikarze niemieckiego Sterna spisali rozmowy
Berliński underground, narkomania i prostytucja nieletnich. Wokół tych kontrowersyjnych tematów oscyluje historia Christiane F., która w 1981 roku doczekała się filmowej adaptacji. Jak na tle książkowego oryginału i jego ekranizacji, wypada serialowa wersja „My, dzieci z dworca ZOO”, która właśnie pojawiła się na HBO GO? Dziękujemy, że wpadłeś/-aś do nas poczytać o filmach i serialach. Pamiętaj, że możesz znaleźć nas, wpisując adres „My, dzieci z dworca ZOO” swoją premierę miały pod koniec lat 70. (w Polsce w wydaniu książkowym pojawiły się niemal dekadę później) i od tamtej pory historia Christiane F. oddziałuje na wyobraźnię kolejnych pokoleń czytelników. Nastolatkowie sięgają po nią skuszeni obietnicą kontrowersyjnego spektaklu, pełnego seksu i narkotykowych tripów, przez co ugruntowują jej kultowy status. Z tego powodu z przenoszeniem opowieści na ekran wiąże się wiele pułapek. Trzeba przetłumaczyć obecne w niej wątki na współczesny język, jednocześnie nie zatracając jej istoty. Uli Edel miał zadanie ułatwione. W 1981 roku nie musiał szukać nowych kontekstów, wystarczyło jedynie przyśpieszyć narrację, wybrać odpowiednie linie fabularne, aby móc oddać sens książki. Cztery dekady później sprawa jest już o wiele bardziej skomplikowana. Zmieniły się czasy, a wraz z nimi oczekiwania i kompetencje odbiorcze widzów. Twórcy serialu stanęli więc przed nie lada wyzwaniem i zrobili wszystko, aby jemu podołać. Tak jak Edel rezygnują ze znanej z książki przydługiej ekspozycji. W oryginale 12-letnia Christiane zaczyna swoją przygodę z narkotykami od haszyszu, potem sięga po tabletki i psychodeliki, aż w końcu upadla się heroiną. Ośrodek dla młodzieży, klub Sound i tytułowy dworzec ZOO jawią się w tym wypadku kolejnymi kręgami piekła. Zarówno w filmie, jak i nowej produkcji tego nie ma. W serialu po krótkim wstępie od razu trafiamy do Sounda i protagonistka szybko sięga po, jak sama to nazywa, „h”. Jakby pełna nazwa narkotyku była przekleństwem, a wypowiedzenie jej miało być ostatecznym dowodem ich upadku, bohaterowie ciągle korzystają z tego skrótowca. Z wyjątkiem ostatniego odcinka, to zawsze jest „h”, której zażycie okazuje się niczym „stanie na zimnie i okrycie się ciepłym kocem”. Jak to się rozwija, wszyscy dobrze wiemy. Jest fajnie, przyjemnie, aż postacie sięgają dna, zaczynają się prostytuować za działkę i próbują znaleźć wyjście z sytuacji, w jakiej się znaleźli. W przeciwieństwie do Edela, twórcy serialu mają czas, aby pokazać relacje rodzinne nastolatków. Poznajemy stosunek Christiane do ojca, który dopóki nie okazuje się przemocowcem jak w książce, wzbudza naszą sympatię i uwodzi swoim chłopięcym urokiem. Upadek protagonistki, wzorem oryginału nierozerwalnie wiąże się z rozpadem związku rodziców. Stopniowo odkrywamy też powody, dla jakich inne postacie zdecydowały się sięgnąć po narkotyki. Stella próbuje uciec od matki alkoholiczki, Babsi ma dość etykiety wyższych sfer, a Benno nie może dogadać się ojcem. Powoli zatapiamy się w świecie ich wszystkich, bo każdy i każda z nich jest pełnowymiarowym bohaterem ze zrozumiałym i wiarygodnym portretem psychologicznym. Annette Hess i jej współpracownicy jak mogą starają się podkreślić uniwersalizm swojej historii, obdarzając ich cechami, z jakimi może utożsamiać się dzisiejsza młodzież. Chcą uwspółcześnić opowieść, tak aby była atrakcyjna dla młodego odbiorcy. My, dzieci z dworca ZOO/HBO Wspomniany Benno jest odpowiednikiem książkowego Detlefa i wplątuje się w podszytą homoseksualną fascynacją relację z Michim, a matka Christiane wydaje się typowo współczesną kobietą niezależną, która nie potrzebuje mężczyzny, aby czuć się spełnioną. Podobnych uaktualnień opowieści jest oczywiście więcej. Najbardziej jednak odczuwalne są za sprawą ścieżki dźwiękowej. Klimat epoki, w jakiej rozgrywa się akcja oddaje chociażby Changes Davida Bowiego, ale obok niego równie dobrze brzmi Chandelier w nowej aranżacji, czy dobrze nam znane Dog Days Are Over w wykonaniu Florence + The Machine. Taki misz masz tematyczny i muzyczny wydobywa z opowieści nowe znaczenia i pozwala nam spojrzeć na nią w zupełnie nowym kontekście. Jednakże od strony wizualnej twórcy jednocześnie odzierają ją z większości ładunku emocjonalnego. Berliński underground hipnotyzuje feerią barw i stroboskopowym światłem, ale jednocześnie razi niewiarygodną sterylnością. Edel próbował znaleźć filmowy ekwiwalent dla brutalnie realistycznego języka książki. Dlatego ludzie na dworcu ZOO poruszali się niczym zombie, ubrania były poszarpane, a stan czystości publicznych toalet pozostawiał wiele do życzenia. Zarówno po lekturze, jak i obejrzeniu produkcji czuło się nieodpartą potrzebę pójścia pod prysznic, aby zmyć z siebie wszechobecny w treści brud. W serialu tego nie uświadczymy. Postacie ciągle prezentują się jak z okładek kolorowych czasopism, Christiane i jej przyjaciele chodzą w czyściutkich ciuchach, a szalety powalają higieniczną bielą. Świat przedstawiony nie jest odpychający, a kuszący i nęcący. Kolejne dramaty rozgrywają się w sterylnych przestrzeniach, nie ma tu obrzydliwych wymiocin, czy innych fekaliów. Pomimo podejmowanego tematu jest miło i przyjemnie. Brak tu jakiegokolwiek ciężaru emocjonalnego, co zubaża wydźwięk poruszając historii. Twórcy starają się to nadrobić i ewidentnie bardziej niż na realizmie zależy im, aby oddać stan psychiki i ducha bohaterów. My, dzieci z dworca ZOO/HBO Annette Hess i jej współpracownicy wybierają język nadmiaru. Wzbogacają opowieść licznymi metaforami. W uniesieniu w Soundzie bohaterowie rzeczywiście wznoszą się ku sufitowi, Babsi jest mrocznym korytarzem ściągana na dno, a zjeżdżająca w dół winda staje się odpowiednikiem autostrady do piekła, którą podąża protagonistka. Twórcy nasączają narrację surrealizmem, wybierając stylistykę znaną z „Requiem dla snu”. „My, dzieci z dworca ZOO” o wiele lepiej by jednak działały, gdyby poszli ścieżką wyznaczoną przez Danny’ego Boyle’a i jego „Trainspotting”. W tym jednak kształcie serial jest przyjemny w oglądaniu, ale nie zmusi nas do głębszych przemyśleń. Pozostawi po sobie mgliste, aczkolwiek miłe wspomnienie. A chyba nie o to chodziło dziennikarzom „Sterna”, kiedy spisywali historię Christiane F. Wszystkie odcinki „My, dzieci z dworca ZOO” obejrzycie na HBO GO. Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis w Google News. The post Wybierz życie. Recenzja serialu „My, dzieci z dworca ZOO” dostępnego na HBO GO appeared first on .
Bez wątpienie Dzieci z Dworca Zoo nie są jakimś przełomem. Ot, mamy dobrze wykorzystane utwory pasujące tekstem i muzyką do klimatu obrazu, ale nie jest to niczym nowym i rewolucyjnym. Także słuchalność płyty, miłośnikom typowej orkiestrowej tapety może nie przypaść do gustu (intrygujące, choć nieco archaizujące elektroniczne
Hej, a więc trochę mnie tu nie było co wynikło z małych problemów osobistych ale myślę że się na mnie nie gniewacię ;) Tak więc zamiast opisywać moją szarą i nudną codzieność wpadłam na pomysł zrobienią recenzji książki "My, dzieci z dworca ZOO". Myślę że sam wpis przypadnie wam do gustu oraz okaże się pomocny :) Tak więc MIŁEGO CZYTANIA. Cała akcja rozgrywa się w Berlinie Zachodnim i jest w 100% prawdziwa poniewarz są to relacje pewnej narkomanki Christiane F, z jak już wcześniej mówiłam Berlina Zachodniego. Christiane wraz z rodzicami i młodszą siostrą przeprowadza się z małej wśi do Berlina Zachodniego jak już prawie na samym początku książki się dowiadujemy ojciec Christiane nadużywa przemocy wobec swojej rodziny czyli w skrucie mówiąc bije Christiane,jej siostrę oraz matkę Christiane czyli swoją żonę co odbija się na małej jeszcze wtedy Christianie(miała wtedy ok. 7 lat). Mając 12 lat Christiane dostaję się do pobliskiego gimnazjum gdzie zaprzyjźnia się z Kessi, dziewczyną której każdy zazdrości dorosłego wyglądu oraz dość dużego jak na jej wiek biustu(Kessi miała wtedy również 12 lat). Z trudem Christiane zaprzyjaźnia się z Kessi a robi to poprzez popisywanie się przy wszystkich itp:. Jednak Christiane najbardziej maży by dostać się do tak zwanej "paczki" która strasznie jej imponuję poprzez obłędny jak to sama określiła wygląd, szacunek i rodzinne relacje wśrod nich nie licząc również tego że każdy z nich brał narkotyki. Christiane mówi Kessi o marzeniu dostania się do tej oto paczki poczym Kessi oznajmia jej że może ją z nimi zapoznać. Nowo poznane osoby mają zły wpływ ma Christiane, zaczyna palić chaszysz(nartkotyk), kłamać swoją mamę pogarsza się w naucę, z 4 i 3 przenosi się na 1 i 2. Christiane zaczyna kraść. Pewnego dnia Kessi proponuję by wraz z nią poszła do modnej wtedy dyskoteki "Sound" czyli najnowocześniejszej dystoteki w Europie. Christiane zaczyna chodzić tam co sobotę kłamiąc mamę że śpi u Kessi. Gdzie poznaję nową paczkę jeszcze większych narkomanów przez co spada jeszcze niżej. Mając 13 lat sięgnęła po Herionę. Christiane znajduję równierz w paczcę swoją pierwszą prawdziwą miłość Detlefa R. oprucz tego Christiane zawiera wiele nowych przyjaźni między innymi z Babssi która nie długo potem umiera z przedawkowania heroiny. I ogólnie Christiane spada na jeszcze większe dno i staje się coraz bliższa coraz częściej chodzić na dworzec ZOO i tym podobne miejsca gdzie jest najwięcej narkomanów. Nie mając już za co kupić narkotyków Christiane postanawia zostać Prostytutką za 20 marek za jedną usługę, ma wtedy dopiero 14/15 lat. Delfet równierz tak zarabią sypiając z Homoseksualistami. Dopiero pod koniec książki Mama Christiane dowiaduję się że jej córka jest bardzo blizka śmierci oraz że stanowczo przedawkowała z narkotykami. Jej mama zabierają do swojej cioci na wieś oraz zmusza Christiane do zerwania wszelkich kontaktów ze swoimi dotychczasowymi znajomymi. Ostatatecznie Christiane wychodzi z nałodu. Dziś ma ponad 50 lat, Przepraszam że takie krótkie i średnio dokładne ale jakoś nie mam talentu do pisania recenzji. Ora zprzepraszam za błędy ortografizne bo być może się jakieś pojawiły. T już koniec i myślę że zachęciłam was do przeczytania tej ciekawej oraz bardzo mądrej książki o prawdziwej historii pewne narkomanki. A tu macie pare zdjęć: Christiane F. dziś Christiane i Delfet
Twórcy zapewniają, że "My, dzieci z dworca Zoo" będzie poszerzoną wersją autobiografii Christiane F. Premiera serialu "My, dzieci z dworca Zoo" zapowiedziana jest na 27 lutego w HBO GO. Tego dnia do serwisu dodanych zostanie wszystkich 8 odcinków produkcji. Emisja na antenie HBO zaplanowana została na kwiecień. Nastoletni narkomani są piękni i stylowi nawet na dnie heroinowego nałogu, prostytuujący się, żebrzący czy zaliczający blackouty w dworcowej toalecie. Spisana przez dziennikarzy „Sterna” relacja Christiane F., jednej z wielkiego grona nastoletnich narkomanów okupujących w połowie lat 70. XX w. dworzec ZOO w Berlinie, poszerzona o perspektywę jej matki, policjantów, urzędników i socjologów, stała się hitem. Wydana w Niemczech w 1978 r., sfilmowana dwa lata później z piosenkami Davida Bowiego, przetłumaczona na 30 języków, w Polsce ukazała się w latach 80. i wciąż jest wznawiana, doczekała się też licznych adaptacji teatralnych. A teraz powstał niemal ośmiogodzinny, niemiecki serial. I jest trudny do odróżnienia od tysiąca wylewających się obecnie z platform i stacji produkcji dla młodzieży. My, dzieci z dworca ZOO (Wir Kinder vom Bahnhof Zoo), reż. Philipp Kadelbach, HBO GO, 8 odc. Polityka (3302) z dnia Afisz. Premiery; s. 69 Oryginalny tytuł tekstu: "Kiedyś kultowa" Język polski. Krąg narkomanów, recenzja książki pt. My, dzieci z dworca Zoo. Ostatnio przeczytałam książkę pod tytułem "My, dzieci z dworca Zoo" napisaną przez piętnastoletnią dziewczynę, Christiane F., która bardzo wcześnie weszła w towarzystwo narkomanów. W wieku dwunastu lat zaczęła palić haszysz, a jako
My, dzieci z dworca Zoo - Christiane F. - recenzja Christiane F. właściwie Vera Christiane Felscherinow, bohaterka biograficznej książki i filmu ,,My, dzieci z dworca Zoo”, które opisują jej zmagania z różnymi formami uzależnień narkotykowych. Młoda Christiane przeprowadza się do Berlina, wielkiego miasta, w którym poznaje jak wspaniałe może być życie nastolatki. Wieczne zabawy w towarzystwie narkotyków wydają się tylko błahostką. Przecież w każdej chwili można przestać. Gwoździem do trumny staje się moment spróbowania heroiny. Od tego momentu wszystko zaczyna się sypać. Christiane zmuszona jest do prostytucji, aby jakoś zarobić na kolejną działkę. Znajomi zaczynają się wykruszać, jako najmłodsze ofiary heroiny w Berlinie. Jednak dla niej nie ma ratunku, nawet własna matka spisała ją na straty. Czy Christiane podejmie próbę wyjścia z nałogu? A czy ważniejsze, zakończy się ona powodzeniem? Wstrząsająca historia młodej dziewczyny, która w bardzo krótkim czasie zniszczyła sobie życie. Książka jest uzależniająca, akcji jest aż nadto. Polski ,,Pamiętnik Narkomanki” to przy tym lekka lektura do poduszki. Tenshi, lat 17 Książka wydana przez Wydawnictwo Iskry
. 199 401 351 354 460 57 265 38

recenzja filmu dzieci z dworca zoo